piątek, 6 lipca 2012

Minecraft

Żartu z klockiem nie będzie - MJ
Kto z nas nie bawił się klockami. A gdyby mieć nieskończoną liczbę klocków? Coś takiego oferuje nam gra sandboxowa MINECRAFT. Budzimy się gdzieś w nowym świecie i musimy przeżyć. A trzeba wyjątkowo się natrudzić, bo nie jesteśmy sami. W nocy budzą się do życia najróżniejsze stwory. Są to pająki potrafiące spinać się po drzewach, kościotrupy strzelające do nas z łuku, zombie - głupie, powolne lecz trudne do zabicia oraz koszmar wszystkich graczy...na pierwszy rzut oka skrzyżowanie świni z ogórkiem...przerażający creeper, który zbliżając się do gracza wybucha niszcząc przy okazji wszystko wokół. Gracz jest więc zmuszony zbudować sobie schronienie, które z czasem coraz bardziej rozbudowuje i upiększa. Trzeba zdobywać materiały służące do budowania narzędzi, zbroi oraz broni. 

Musimy polować na kury, świnie i krowy by zdobywać pożywienie. Wegetarianie mogą hodować pszenicę na chleb. Żeby zwiększać swoje szanse na przetrwanie dostępna jest możliwość gotowania mikstur. Tuż pod powierzchnią ziemi znajdują się jaskinie,które pełne są potwór, ale także minerałów. Można natknąć się także na opuszczone fortece i kopalnie. Jakby tego było mało na dzielnego podróżnika czekają dwa równoległe światy. Jeden przypomina klasyczne piekło z świnio-zombi i duchami, drugi jest niemal pusty i zamieszkują go jedynie wysocy, chudzi endermeni oraz smok. Mało? Istnieje jeszcze wiele rożnych modów, które urozmaicają rozgrywkę. Dlatego mocno zachęcam was do spróbowania swoich sił w Minecrafcie.


PS. Dzisiejszy wpis jest gościnną recenzją napisaną przez Luthen. Dajcie znać w komentarzach czy taki pomysł się wam podoba i czy chcielibyście w przyszłości czytać więcej gościnnych tekstów.

wtorek, 3 lipca 2012

Psychout

Miałem problem z wybraniem screenów, ponieważ każda plansza jest inna.
Gry platformowe rzadko posiadają bardzo skomplikowana fabułę. Tu trzeba uratować porwaną księżniczkę, tam uratować świat. Jednak po raz pierwszy spotkałem się z koniecznością ucieczki z zakładu psychiatrycznego, a to właśnie przedstawia gra Psychout. Pomagamy wiec naszemu owiniętemu w ciasny kaftan bohaterowi pokonywać kolejne pokręcone poziomy, wyglądające bardziej jak wytwór jego chorej wyobraźni, niż prawdziwe miejsca. Przy czym musiał być on miłośnikiem gier komputerowych, bo tylko tak mogę wytłumaczyć obecność gdzieniegdzie zielonych rur kanalizacyjnych lub paletek do Ponga.

Główną cechą gry jest jej różnorodność. Każdy kolejny poziom to właściwie kolejna minigierka z nowymi, często diametralnie rożnymi zasadami. Najpierw przeskakujemy nad kolcami, potem aby zdobyć klucz musimy przejść po ścianie i suficie, a po chwili nasz bohater zamienia się w... kulkę z Ponga, a naszym celem jest wbicie go do drzwi omijając przeciwnika. Co poziom jesteśmy wiec zmuszani do zmiany schematu myślenia, czasem zresztą ponownie na ten już wykorzystany. Przy czym nowe zasady są zawsze czytelnie wyjaśnione - nie jest to gra logiczna, a większym problemem jest ich wykorzystanie niż zrozumienie. 

Jeden z ciekawszych poziomów - Pong.
Niestety produkcja nie ustrzegła się kilku wad, do których trzeba zaliczyć nieprecyzyjny system skakania (który napsuł mi trochę krwi), a także długie wczytywanie się poziomów (co było bardzo uciążliwe gdy po raz 20 zginąłem na tych samych kolcach). Sama oprawa audiowizualna jest za to bardzo dobra - zwłaszcza grafika stoi na wysokim poziomie. A jeśli dodatkowo lubicie znajdować smaczki i odwołania do innych produkcji, tym bardziej polecam wam zagrać w Psychout.