wtorek, 21 sierpnia 2012

Help the Hero


Układanie ekwipunku wymaga refleksu i szybkiego myślenia.
Ponoć za każdym wielkim człowiekiem stoją dziesiątki "szaraczków", pracujących na jego sukces. Choć niezauważani, to dzięki nim prezydenci są wybierani, a artyści nagrywają płyty. Również bohaterowie ratujący świat nie mogli by tego dokonać bez swych wiernych przydupasów. I właśnie rola takiego wiernego, acz kompletnie niezauważanego pomagiera przypada nam w udziale w grze Help the Hero.

Aby uratować wioskę (i zjednać sobie wdzięki pięknych dam) dzielny śmiałek wyrusza najpierw na poszukiwanie przydatnych przedmiotów i eliksirów. Naszym zadaniem jest zaś zarządzanie jego ekwipunkiem i decydowanie, co i jak w nim umieścić. Plecak jest bowiem podzielony na kwadraty (tak jak w Diablo), a o ile eliksir 1x2 zawsze gdzieś wejdzie, to fantazyjne kształty muszkietu czy hełmu nieraz sprawiają wiele problemów. Zwłaszcza że nasz szef nie ma zamiaru czekać, a jeśli nie zdążymy umieścić przedmiotu w plecaku, ten przepada. Warto mieć ich zaś jak najwięcej, gdyż później wykorzystujemy je do uzbrojenia naszego herosa do walki z potworem. Ważne jest przy tym jedynie, aby zmieścić się w wyznaczonej liczbie slotów na ekwipunek i aby łączna wartość 3/4 pasków była większa niż u przeciwnika (nawet jeśli oznacza to posiadanie 2 mieczy i topora).

Ostateczną sławę i tak zgarnia ktoś inny.
Sama rozgrywka jest wciągająca i emocjonująca, a rosnący poziom trudności rekompensują możliwości dokupowania miejsca w plecaku i dodatkowych slotów na ekwipunek. Gra jest przy tym bardzo dopracowana, co widać zarówno po ładnej, stylizowanej na papierowy teatr grafice, jak i towarzyszących jej utworach granych na fortepianie. Help the Hero jest świetnym wyzwaniem zarówno dla szarych komórek, jak i szybkich palców, więc polecam wam się z nią zapoznać.

środa, 15 sierpnia 2012

Utopian Mining

W miasteczku górniczym kupicie wszystko czego wam potrzeba.
Życie górnika nie jest proste. Z pewnością wie o tym każdy, kto grał w Minecrafta i wpadł do lawy z plecakiem pełnym diamentów. W opisywanej dzisiaj grze na szczęście nie uświadczymy ani lawy, ani Creeperów. Zamiast tego naszymi przeciwnikami będą jedynie pojemność plecaka, temperatura i ciśnienie pod ziemią oraz... poziom naładowania baterii. Sterujemy bowiem sympatycznym robotem górniczym z dużą głową i jeszcze większym wiertłem zamiast rąk. Zapraszam do zapoznania się z Utopian Mining.

Gra jest przedstawicielem wąskiego podgatunku gier górniczych (do którego zalicza się również chociażby Motherload). Naszym celem jest wkopanie się w grunt i odkrywanie kolejnych złóż różnorodnych drogocennych zasobów. Po zapełnieniu ładowni wracamy na powierzchnię i sprzedajemy je w sklepie. Za zarobione pieniądze naprawiamy kadłub i kupujemy paliwo oraz ulepszenia, dzięki którym możemy kopać głębiej, znajdując zyskowniejsze zasoby i zarabiając jeszcze więcej gotówki. I kółko się zamyka. Przy tym jedynym niebezpieczeństwem jest zejście na zbyt dużą głębokość, lub wyczerpanie naszych zasobów energii. Schemat jest więc identyczny jak w innych tego typu grach. O przewadze tej produkcji stanowią jednak otrzymywane w trakcie rozgrywki misje. Przez cały czas od kolejnych postaci dostajemy zadania do wykonania. Oczywiście obracają się one głównie wokół wydobycia jakiegoś konkretnego minerału, ale czasem musimy pożyczyć komuś określoną kwotę albo wykopać trochę piasku. Na pewno są one ciekawsze od "Dokop się na głębokość X", a sama rozgrywka nie nudzi się dzięki nim tak szybko.

Plecak pełny, czas wracać na górę.
O przewadze Utopian Mining decyduje również utrzymana w staroszkolnym stylu grafika (którą osobiście bardzo lubię, choć nie każdemu może przypaść do gustu). Pikselowe domki na powierzchni i błyszczace kawałki diamentów pod ziemią współgrają z łagodną, gitarową muzyką i podkreślają leniwe tempo rozgrywki. Jeśli wiec szukacie gry do odprężenia się po ciężkim dniu, polecam wam spróbować wejść w skórę metalowego górnika.

PS. Jeśli przeszliście już całość i nadal wam mało, możecie również zagrać we wspomnianą wyżej Motherload. Koniecznie napiszcie też w komentarzach wasz wynik i wrażenia z gry.

Każual wraca do gry!

Jak doskonale wiecie, od początku wakacji pisałem bardzo nieregularnie, a po umieszczeniu gościnnego odcinka Luthen zamilkłem na dobre. Wbrew pozorom nie zostałem porwany przez UFO, nie grałem też całymi dniami olewając wszystko inne (chociaż bym chciał). Musiałem jednak poradzić sobie z nagromadzeniem bardzo pilnych spraw, które skutecznie oderwały mnie tak od grania, jak i pisania. 

Na szczęście dla was, nie porzuciłem obiecującej kariery sławnego blogera. Od dzisiaj wracam więc z regularnymi aktualizacjami cyklu "Gra na tydzień". Muszę również podzielić się z wami wrażeniami z gier, w które w końcu znalazłem czas zagrać. Mam też w planach kilka niespodzianek. Póki co zapraszam was do zapoznania się z notką o Utopian Mining i do pisania w komentarzach, żebym wiedział że czyta mnie ktoś poza dziewczyną i babcią.

piątek, 6 lipca 2012

Minecraft

Żartu z klockiem nie będzie - MJ
Kto z nas nie bawił się klockami. A gdyby mieć nieskończoną liczbę klocków? Coś takiego oferuje nam gra sandboxowa MINECRAFT. Budzimy się gdzieś w nowym świecie i musimy przeżyć. A trzeba wyjątkowo się natrudzić, bo nie jesteśmy sami. W nocy budzą się do życia najróżniejsze stwory. Są to pająki potrafiące spinać się po drzewach, kościotrupy strzelające do nas z łuku, zombie - głupie, powolne lecz trudne do zabicia oraz koszmar wszystkich graczy...na pierwszy rzut oka skrzyżowanie świni z ogórkiem...przerażający creeper, który zbliżając się do gracza wybucha niszcząc przy okazji wszystko wokół. Gracz jest więc zmuszony zbudować sobie schronienie, które z czasem coraz bardziej rozbudowuje i upiększa. Trzeba zdobywać materiały służące do budowania narzędzi, zbroi oraz broni. 

Musimy polować na kury, świnie i krowy by zdobywać pożywienie. Wegetarianie mogą hodować pszenicę na chleb. Żeby zwiększać swoje szanse na przetrwanie dostępna jest możliwość gotowania mikstur. Tuż pod powierzchnią ziemi znajdują się jaskinie,które pełne są potwór, ale także minerałów. Można natknąć się także na opuszczone fortece i kopalnie. Jakby tego było mało na dzielnego podróżnika czekają dwa równoległe światy. Jeden przypomina klasyczne piekło z świnio-zombi i duchami, drugi jest niemal pusty i zamieszkują go jedynie wysocy, chudzi endermeni oraz smok. Mało? Istnieje jeszcze wiele rożnych modów, które urozmaicają rozgrywkę. Dlatego mocno zachęcam was do spróbowania swoich sił w Minecrafcie.


PS. Dzisiejszy wpis jest gościnną recenzją napisaną przez Luthen. Dajcie znać w komentarzach czy taki pomysł się wam podoba i czy chcielibyście w przyszłości czytać więcej gościnnych tekstów.

wtorek, 3 lipca 2012

Psychout

Miałem problem z wybraniem screenów, ponieważ każda plansza jest inna.
Gry platformowe rzadko posiadają bardzo skomplikowana fabułę. Tu trzeba uratować porwaną księżniczkę, tam uratować świat. Jednak po raz pierwszy spotkałem się z koniecznością ucieczki z zakładu psychiatrycznego, a to właśnie przedstawia gra Psychout. Pomagamy wiec naszemu owiniętemu w ciasny kaftan bohaterowi pokonywać kolejne pokręcone poziomy, wyglądające bardziej jak wytwór jego chorej wyobraźni, niż prawdziwe miejsca. Przy czym musiał być on miłośnikiem gier komputerowych, bo tylko tak mogę wytłumaczyć obecność gdzieniegdzie zielonych rur kanalizacyjnych lub paletek do Ponga.

Główną cechą gry jest jej różnorodność. Każdy kolejny poziom to właściwie kolejna minigierka z nowymi, często diametralnie rożnymi zasadami. Najpierw przeskakujemy nad kolcami, potem aby zdobyć klucz musimy przejść po ścianie i suficie, a po chwili nasz bohater zamienia się w... kulkę z Ponga, a naszym celem jest wbicie go do drzwi omijając przeciwnika. Co poziom jesteśmy wiec zmuszani do zmiany schematu myślenia, czasem zresztą ponownie na ten już wykorzystany. Przy czym nowe zasady są zawsze czytelnie wyjaśnione - nie jest to gra logiczna, a większym problemem jest ich wykorzystanie niż zrozumienie. 

Jeden z ciekawszych poziomów - Pong.
Niestety produkcja nie ustrzegła się kilku wad, do których trzeba zaliczyć nieprecyzyjny system skakania (który napsuł mi trochę krwi), a także długie wczytywanie się poziomów (co było bardzo uciążliwe gdy po raz 20 zginąłem na tych samych kolcach). Sama oprawa audiowizualna jest za to bardzo dobra - zwłaszcza grafika stoi na wysokim poziomie. A jeśli dodatkowo lubicie znajdować smaczki i odwołania do innych produkcji, tym bardziej polecam wam zagrać w Psychout.

niedziela, 17 czerwca 2012

Haunt the House

Gdyby goście mogli go zobaczyć, pewnie przestaliby się bać.
Kojarzycie Kacpra? Przyjazny, nieco prześwitujący chłopak. Mieszkał sobie w starym, upiornym domu i nikomu nie wadził. Ale podejrzewam że nawet on straciłby cierpliwość gdyby spotkało go to, co bohatera Haunt the House, dzisiejszej Gry na Tydzień. Pewnej nocy w jego spokojnym domu pojawili się bowiem nieproszeni goście i zakłócili jego spokój urządzając przyjęcie. Naturalnie bardzo rozgniewało to naszego ducha, który postanowił  wypędzić ich wszystkich, w czym jako gracze mamy mu pomóc.

Bycie duchem ma oczywiście swoje wady i zalety. Piwa się już raczej nie napijemy, ale za to możemy swobodnie szybować po całym domu, a także nawiedzić każdy przedmiot. A że posiadłość jest całkiem spora (2 piętra + strych i piwnica) i pełna starych mebli, to okazji do straszenia też jest sporo. Nasz duch pamięta przy tym o zasadzie stopniowania napięcia. Na początku możemy jedynie poruszać obrazami czy przesuwać stoły, lecz w miarę jak atmosfera się zagęszcza, każdy przedmiot zyskuje dodatkowe, bardziej upiorne możliwości. W straszeniu trzeba jednak zachować umiar, ponieważ co bardziej nerwowi goście na widok potwora wychodzącego z wanny są w stanie wyskoczyć przez okno. A przecież chcemy się ich pozbyć, a nie sprawić by zostali na zawsze...

Koszmar z dzieciństwa powraca!
Pod względem technicznym Haunt the House również trzyma poziom. Całość jest utrzymana w lekkim i zabawnym stylu, co podkreśla kolorowa, kreskówkowa grafika, a sam duszek od razu wzbudza sympatię. Na wysokim poziomie stoi również warstwa audio. Dźwięki towarzyszące straszeniu są świetne, goście też krzyczą dość przekonująco, z kolei główny motyw muzyczny od razu skojarzył mi się z serią o Scooby-Doo. Podsumowując jest to świetna, bardzo grywalna produkcja i gorąco polecam wam, abyście w chwili wolnego czasu pomogli naszemu przyjacielowi z jego problemem.

sobota, 9 czerwca 2012

Reincarnation (seria)

Te kaprawe oczka z pewnością wypatrzyły już coś ZŁEGO.
W naszym kręgu kulturowym od dawna przyjęło się, że w zależności od naszych uczynków po śmierci czeka nas zbawienie lub wieczne potępienie. Jednak twórca gier, które dzisiaj prezentuję uznał, że każdy zasługuje na drugą szansę. Jego zdaniem w piekle rozmieszczone są portale do reinkarnacji, a każda dusza może się przez nie przedostać aby uzyskać kolejną szansę. Cała sytuacja oczywiście nie podoba się Luckowi, który za "uciekinierami" wysyła swojego zaufanego sługę. Ma on znaleźć dowody ich nowych grzechów, a następnie sprowadzić z powrotem do piekła. W możliwie najbardziej makabryczny sposób.

Cała seria liczy już ponad 10 tytułów (3 duże i około 10 mini - pełną listę możecie znaleźć poniżej), jednak wszystkie cechuje bardzo podobna mechanika. W każdej sterujemy tym samym, na swój sposób sympatycznym demonem i w typowy dla przygodówek point'n'click sposób zbieramy przedmioty oraz oddziałujemy na otoczenie. Zagadki są spójne i na ogół można się domyślić, co mamy zrobić następnie, chociaż problemem może być znalezienie interaktywnych miejsc na ekranie. W niektórych częściach pojawiają się również sekwencje zręcznościowe i zagadki logiczne (labirynt szybów wentylacyjnych w drugiej części). Na szczęście są jednak krótkie i dość proste. Za to niezbędna do grania jest znajomość angielskiego - bez niej nie tylko nie zrozumiemy zadań, ale też umknie nam większość żartów.

Nasz demon na każdym kroku rzuca jakimiś złośliwościami.
A tych w serii jest sporo. Główna w tym zasługa bohatera. Nasz demon ma wyjątkowo cyniczne podejście do rzeczywistości, a sposób w jaki komentuje wydarzenia często wywoływał na mojej twarzy uśmiech. Zwłaszcza w połączeniu z jego brytyjskim akcentem - wszystkie wypowiedź są bowiem w pełni udźwiękowione. Na ich tle nieco blado wypada muzyka, która momentami zaczyna wręcz wkurzać. Grafika również nie powala i choć w kolejnych częściach widać stopniową poprawę, to nie odbiega od flashowego standardu. Jednak pomimo tych wad zachęcam was do zapoznania się z całą serią Reincarnation, gdyż są to jedne z najlepszych przygodówek wśród tego typu gier. Plus każdy z nas, od czasu do czasu ma ochotę zrobić coś ZŁEGO.

Lista wszystkich (dotychczasowych) części serii: