poniedziałek, 26 marca 2012

Colourshift

Tak wygląda plansza na poczatku...
Dziś w GnT niewielka gra logiczna z ogromnymi pokładami grywalności, w sam raz na rozruszanie szarych komórek po weekendzie. Colourshift powinna spodobać się zwłaszcza miłośnikom gier logicznych, ale dzięki elastycznym opcjom modyfikacji zasad każdy będzie się przy niej dobrze bawił.

Założenia rozgrywki są proste - mamy planszę podzieloną na kwadraty, na której znajdują się źródła w trzech kolorach, żarówki oraz kable łączące jedne z drugimi. Celem gry jest podłączenie wszystkich żarówek do odpowiedniego koloru zasilania. Aby to osiągnąć obracamy poszczególne elementy aby połączyć je w jedna wielka sieć. Na wyższych poziomach trudności plansz staje się coraz większa, pojawiają się również żarówki potrzebujące dwóch źródeł oraz konieczność przesyłania energii przez krawędzie planszy. I tyle.

... a tak na końcu. Zmiana prawie żadna, a jednak zajęła mi aż 9 minut.
Zasady są wiec banalne, a minimalistyczna grafika i brak muzyki tylko to podkreślają. I chociaż na wyższych poziomach trudności gra robi coraz bardziej wymagająca, to przejście jest na tyle łagodne że nikt nie powinien mieć z nim większych problemów. Zresztą, o ile nie chce się bić kolejnych rekordów czasowych, to gra nie wymaga od nas jakiegokolwiek pośpiechu. Jakby tego było mało, każda plansza powstaje w sposób losowy, więc grać można właściwie bez końca. Podsumowując wszystkie powyższe cechy, Colourshift to kolejna idealna pozycja do grania w biurze lub na uczelni. Dlatego pomimo oszczędnej grafiki polecam każdemu z was się z nią zapoznać.

sobota, 24 marca 2012

Xenosquad

Na uwagę zasługuje również bardzo dobra grafika
Jestem wielkim fanem gier taktycznych rozgrywanych w turach. Przeszedłem wszystkie części nowej serii UFO: After-cośtam, Fallout Tactic (chociaz nie cały), a w Jagged Alliance nie grałem tylko dlatego, że nie umiem go odpalić. Tym bardziej ucieszyłem się z dzisiejszej GnW Xenosquad, która pozwala powrócić do tego już zapomnianego gatunku. 

Sama gra właściwie nie ma fabuły. Prowadzimy jedynie oddział 3 do 5 komandosów, których celem jest na ogół dotarcie do konkretnego punktu mapy, najlepiej likwidując przy okazji wszystkich kosmitów. Najpierw jednak musimy przygotować ich do zadania. Chociaż ilość opcji odbiega od "dużych" produkcji, to i tak nie jest źle. Co prawda są tylko 4 rodzaje broni, ale za to każdy marines może rozwijać swoje umiejętności wchodząc na kolejne poziomy doświadczenia. Zaś sama rozgrywka to już tylko miód dla serca każdego domorosłego taktyka. nie jest może bardzo trudna, ale idealnie oddaje wszystko, co w tych grach najlepsze. Mamy punkty akcji do wydania na poruszanie, strzelanie albo obronę, mamy chordy przeciwników rożnego rodzaju i ciągłe braki amunicji, którą trzeba uzupełniać.

Ekran ekwipunku nie daje dużego pola do popisu.
Jedyna rzecz do której można się przyczepić to muzyka. Niby trzyma klimat, ale już po minucie ma się ochotę ją wyłączyć. Największą wadą Xenosquad jest więc jej długość. 10 misji to zdecydowanie za mało i po ukończeniu ostatniej czułem spory niedosyt. Ale jest nadzieja, ponieważ być może za niedługo w grze pojawi się edytor poziomów. Tymczasem gorąco polecam wam wszystkim zapoznanie się z Xenosquad. Jeśli jesteście fanami tego typu gier, to jest to pozycja obowiązkowa. Gdybyście nie mieli jednak nigdy okazji zagrać w żadną turówkę taktyczną, to mam nadzieję że teraz polubicie je tak jak ja.



PS. Przepraszam was wszystkich za niezapowiedzianą tygodniowa przerwę. Niestety nagła góra obowiązków dość skutecznie mnie zablokowała. Postaram się więcej do tego nie dopuścić.

czwartek, 15 marca 2012

Granie na Twarzoksiążce


Tak wygląda moje rozwijające się królestwo
Parę dni temu moja dziewczyna słodkim głosem stwierdziła „Janeeek. Mógłbyś zacząć grać w Magic Land na Facebooku? Bo potrzebuje pomocy przy rozbudowie zamku...” Pomimo mojej niechęci do przeglądarkowych MMO* (a tych na Facebooku w szczególności) zarejestrowałem się i... wciągnęło mnie. Znowu.

Nie będę się zagłębiał w szczegóły ML, zwłaszcza że nie różni się specjalnie od innych tego typu produkcji. Każda czynność zużywa jeden punkt energii, której ilość jest ograniczona i odnawia się w tempie 12 punktów na godzinę. Nie warto się więc logować częściej niż 2-3 razy dziennie. Z drugiej strony, ja w ciągu 3 dni doszedłem do etapu, gdzie włączenie ML jest pierwszą czynnością po przebudzeniu się, po powrocie z uczelni, oraz ostatnią przed położeniem się spać...

Zresztą wszystkie gry przeglądarkowe oparte na czasie rzeczywistym uzależniają w podobny sposób. Dawno temu wstawałem o 3 w nocy, aby rozbudowywać wioskę w Plemionach. Od tego czasu grałem też w wiele innych podobnych tytułów: OGame, BiteFight, Heroes Kingdoms, Backyard Monsters, Project Legacy itd. Choć w założeniu to gry każualowe (w końcu można na nie wejść raz dziennie na chwile, bo potem i tak nie ma nic do roboty), w praktyce skupiają graczy bardziej hardcorowych niż wiele „dużych” produkcji. Ja przynajmniej nie znam nikogo, kto wstawałby codziennie o 3 w nocy aby grać w nowe Call of Duty... A w jakie gry przeglądarkowe wy graliście/gracie? Wstawaliście w środku nocy aby wysyłać floty/armie, albo rozbudowywać swoje wioski? Dajcie znać w komentarzach. A ja wracam do mojego magicznego królestwa, żeby zebrać arbuzy z grządek.

*Massive Multiplayer Online – Gry multiplayer w które naraz grają setki osób.

poniedziałek, 12 marca 2012

W świątecznym klimacie

Niby nic, a daje wiele radości, zwłaszcza w poniedziałek rano
Co prawda bliżej nam już do świąt wielkiej nocy, niż Bożego narodzenia, ale dzięki dzisiejszej "Grze na tydzień" postaram się przemycić jeszcze trochę wigilijnego nastroju. Icy Gifts to malutka produkcja, wręcz stworzona do grania w pracy. 

Cel gry jest banalny. Mamy plansze, po której latają prezenty oraz różnokolorowe bomby. Za pomocą ograniczonej liczby kliknięć mamy wywołać jak największą reakcję łańcuchową. Każdy zniszczony prezent to jeden punkt, za które możemy wykupić ulepszenie siły rażenia i parę innych bonusów. I to w zasadzie wszystko. Grafika jest kolorowa, ale bez przesadnych fajerwerków, zaś motyw muzyczny na tyle irytujący, że po minucie wyłączyłem wszelkie dźwięki. Pomimo tego polecam Icy Gifts jako idealne odstresowanie nie wymagające myślenia, w sam raz na początek tygodnia.

sobota, 10 marca 2012

Jak zostałem kucharzem

Tak wygląda wnętrze naszego baru.
Abyście nie myśleli, że granie na pół gwizdka musi oznaczać zagładę ludzkości, dzisiejsza "Gra na Weekend" to zupełnie inne klimaty. Zapraszam was do Papa's Taco Mia! - najlepszej knajpy w mieście! Jako gracz jesteśmy jednocześnie szefem, kucharzem i kelnerem tego przybytku, a naszym celem jest dostarczenie jak najlepszych tacos wygłodniałym klientom. Dzięki ich wysokim napiwkom, oraz cotygodniowej wypłacie możemy ulepszać wystrój, co poprawia ocenę całego biznesu, dzięki czemu zyskujemy dostęp do bardziej skomplikowanych składników  a cały interes się kręci.

Wbrew pozorom nie jest to jednak gra ekonomiczna, a typowa zręcznościówka. Aby przygotować jedno danie, najpierw musimy przyjąć zamówienie w którym klient szczegółowo opisuje kolejność i rodzaj składników jakie mamy wykorzystać. Następnie wrzucamy na ruszt jedno z czterech mięs, które trzeba w odpowiednich momentach obracać i kroić, po czym umieścić w jednym z trzech możliwych ciast. Wreszcie ostatni etap - rozmieszczenie na gotowej bazie dodatków, oczywiście w odpowiedniej kolejności i równomiernie na całej powierzchni. Na koniec już tylko dodanie numerka i oczekiwanie na ocenę klienta (który zresztą dokonuje jej bez zrobienia nawet jednego gryza). Całość może nie wydawać się skomplikowana, ale spróbujcie teraz obsłużyć jednocześnie pięć osób, a gwarantuję że w pewnym momencie możecie zacząć się gubić.

Tutaj do mięsa dodajemy sosy i składniki.
Na szczęście gra w bardzo przemyślany sposób podnosi poziom trudności, powoli zwiększając liczbę klientów oraz możliwe kombinacje składników. Całość dodatkowo ubarwia miła dla oka, rysunkowa grafika oraz przyjemna muzyka. Jej jedynym minusem jest konieczność rozegrania całego dnia przy jednym podejściu. Można oczywiście korzystać z pauzy, ale nie jest to zbyt wygodne, zwłaszcza gdy musimy zrobić jednocześnie pięć rzeczy. Polecam jednak każdemu zagrać w Papa's Taco Mia!, chociażby aby sprawdzić, czy nadajesz się do pracy w fast foodzie.

poniedziałek, 5 marca 2012

Assassyn tańczący z wilkami

Jestem wielkim fanem serii Assassin's Creed i z niecierpliwością wyczekiwałem na pierwsze informacje o piątej już części. Jednak pierwszy trailer trochę mnie zawiódł. Po pierwsze, wiele brakuje mu do genialnego i szalenie klimatycznego trailera Revelations. Rozumiem, że to dopiero pierwszy, zapewne skrócony zwiastun, ale gdzie ta epicka walka z wykorzystaniem broni przeciwnika przeciwko niemu? Gdzie są wysuwane ostrza - symbol serii? I oczywiście wspaniała muzyka Woodkida (którego oryginalny teledysk tez zresztą przyprawia o przyjemne ciarki na plecach). Nawet jeśli nowy asasyn jest Indianinem, to nie powód aby musiał wszystkich wykańczać tomahawkiem.

Ale dość o moich subiektywnych odczuciach na temat warstwy artystycznej - skupmy się na tym, czego się dowiedzieliśmy. A trochę tego jest. Najważniejsza informacja, to oczywiście nowe ramy czasowe. Wielu postulowało już odesłanie Ezio na zasłużoną emeryturę i wreszcie się doczekaliśmy. Amerykańska wojna o niepodległość to z pewnością ciekawy okres na umieszczenie akcji gry. Jednak bardziej niż kwestie fabularne, zastanawiają mnie lokacje w jakich będziemy działać. Największą radość w poprzednich częściach dawało mi bowiem nieograniczone wspinanie się i bieganie po budynkach miast, w jakich w 90% toczyła się akcja poprzednich części. XVIII-wieczny Nowy Jork ciężko jednak porównywać z Rzymem czy Konstantynopolem. Dodatkowo tereny "wiejskie" mają być 3 razy większe niż Rzym w AC Brotherhood*, więc pewnie spędzimy w nich więcej czasu. Wskazuje na to zarówno sam trailer (scena w której przeskakujemy z gałęzi na gałąź) jak i po części rodowód bohatera (jako że Indianie nie kojarzą się raczej z wielkimi aglomeracjami). Mi marzyłby się bieg po dachach rewolucyjnego Paryża, ale cóż... może w następnej części.

Jednak pomimo moich narzekań odczuwam delikatny optymizm. Mam zaufanie do Kanadyjczyków z Ubisoft Montreal, ponieważ ich poprzednie gry dały mi wiele radości. Ogólny kierunek zmian jest też jak najbardziej słuszny, bo IMHO serii potrzebna była już zmiana ram historycznych. A co do biegania po drzewach zamiast katedrach... Może obudzą się we mnie ukryte małpie geny?


niedziela, 4 marca 2012

Śmiercionośna choroba atakuje ludzkość

Jak widać granie nie jest bezpieczne dla zdrowia.
Gdzie szukać schronienia? Każdy, kto zagrał w dzisiejszą "Grę na Tydzień" wie, że istnieje tylko jedno bezpieczne miejsce - MADAGASKAR! Pandemic 2 to strategia, w której naszym celem jest wybicie całej ludzkości poprzez zarażenie jej wyhodowaną przez nas chorobą. Najpierw wybieramy jej rodzaj (wirus, bakteria, pasożyt), a następnie już w trakcie rozgrywki wydajemy zdobyte punkty ewolucji na nowe objawy lub zwiększanie odporności. Przy czym jest to jedyna rzecz, na która faktycznie mamy wpływ, ponieważ sam proces zarażania jest jedynie wypadkową naszych wyborów i szczęścia.

A o co chodzi z Madagaskarem? Otóż jest to najbardziej odizolowane, a przez to najtrudniejsze do zarażenia miejsce na mapie. Nie posiada granicy lądowej ani lotniska, a jedyny port jest zamykany w przypadku najmniejszego nawet zagrożenia. Wielu graczy doprowadza to do wściekłości, a nawet stało się podstawą pewnego internetowego mema. Jednak pomimo tego zapewniam was, że przy odpowiedniej strategii jest to do zrobienia.

Madagaskar, ostatni bastion ludzkości... znowu.
Choć rozbudowana w warstwie strategicznej, gra nie wymaga wiele uwagi. W każdej chwili można ją zatrzymać, a nawet pozwolić aby działała w tle, jako że od pewnego momentu nie mamy już wpływu na rozgrywkę i obserwujemy jedynie efekty naszej strategii. Grafika jest prosta i przejrzysta a muzyka, choć klimatyczna, nie wyróżnia się niczym szczególnym i można ją bez żalu wyłączyć. Mogę więc śmiało polecić Pandemic 2 jako krótki przerywnik w pracy. I dajcie znać w komentarzach ile razy zaczynaliście grę, zanim zaraziliście ten przeklęty Madagaskar. 

czwartek, 1 marca 2012

Człowiek człowiekowi wilkiem...



Tak wygląda nasz ostatni bastion ludzkości
... a zombie zombie zombie. Dzisiaj w cyklu „Gra na weekend” chciałbym wam zaprezentować Rebuild 2. Głównym celem tej strategii jest przetrwanie i rozbudowanie osiedla ludzi, otoczonego przez wrogie zombiaki. Zaczynamy w centrum miasta z 4 budynkami otoczonymi murem i grupką ocalonych. Z czasem odbijamy kolejne budynki, zdobywamy zapasy i szkolimy naszych ludzi, aby byli skuteczniejsi w swoich specjalizacjach.
  
Jak na zwykła grę Flash, mechanika gry jest mocno rozbudowana. Musimy m. in. dbać o ochronę przed atakami, ilość zapasów i zadowolenie mieszkańców. Do tego dochodzą statystyki wszystkich ocalonych, które poprawiają się w trakcie wykonywania zadań lub przez szkolenia, a także możliwość przypisania im ekwipunku. Ostatecznie zaś na wszystko wpływ maja tez wydarzenia losowe, tak pozytywne jak i negatywne. Na szczególne uznanie zasługuje ilość zakończeń. Oprócz oczywistego (wszyscy zostali zjedzeni przez zombie), możemy odbić całe miasto, stworzyć konstytucję, a nawet znaleźć lekarstwo na zombizm. Całości dopełnia ładna, choć nie do końca pasująca do tematyki grafika, oraz klimatyczna muzyka. 

Filtry ułatwiają planowanie kolejnych posunięć
Na najłatwiejszym poziomie trudności ukończenie gry zajmuje ok 2-3 godziny. Jednak równie dobrze można poświęcić jej nawet 15 i nie być znudzonym. Dla mnie dodatkowym atutem jest obecność naszych smętnie powłóczących kolegów, ale nawet jeśli nie lubicie zombie, gorąco zachęcam do zapoznania się z Rebuild 2.


Gry na codzień i od święta


Już za chwilę opublikuję pierwszy odcinek z serii „Gra na Weekend”. Uznałem jednak, że najpierw napiszę co to właściwie jest. W planach mam dwa razy w tygodniu zamieszczać moje propozycję oryginalnych, intrygujących, lub po prostu grywanych gier. W niedzielę lub poniedziałek będzie to „Gra na tydzień”, zaś w czwartki lub piątki „Gra na weekend”. 

Dlaczego takie rozróżnienie? W weekend na ogół mamy mniej pracy, wiec w „GnW” będą umieszczane gry wymagające więcej czasu lub skupienia. Jednak ponieważ graczem jest się cały czas, „GnT” będzie zawierać pozycje krótkie i łatwiejsze, w sam raz do pogrania w biurze, kiedy szef nie patrzy. Jeśli macie jakieś własne propozycje „Gry na...”, to oczywiście umieszczajcie je w komentarzach.