![]() |
| Mały fragment mojej kolekcji achievementów z Kongregate.com |
Dzisiaj zaczniemy od krótkiego testu. Czy kiedykolwiek
zdarzyło Ci się:
- Trzy razy przechodzić jedną misję aby uzyskać
odpowiednią liczbę punktów?
- Specjalnie dać się zabić bo daje to dodatkowe
osiągnięcie?
- Grać w grę która Ci się nie podoba, żeby dostać achievementa
za jej ukończenie?
Jeśli na którekolwiek z nich odpowiedzieliście „TAK” to
istnieje szansa, że tak jak ja należycie do grupy określanej mianem
„Achievement Whores”.
Idea „acziwek” w grach jest prosta. Aby gracz się nie
znudził i był na bieżąco nagradzany za starania, trzeba mu jak najczęściej coś
dać . Pokonałeś bossa? Masz achievementa! Wystrzeliłeś 10000 naboi? Kolejny! A
może trzy razy zabiłeś się na tych samych kolcach? Dostaniesz odznakę na
pocieszenie. Najlepsze jednak jest w nich to, że można się nimi pochwalić.
Kiedy widzę na Steamie moja kolekcję 317 achievementów z Team Fortress 2, czuje
autentyczną dumę. Niewielu graczy może się pochwalić takim wynikiem. Z tego
samego powodu wszystkie moje linki prowadzą do Kongregate.com – bo tam w
trakcie grania można zdobywać „Badges”.
Typowy przedstawiciel AW nie gra oczywiście dla samych
odznaczeń, achievementów czy jak by je nazwać. Poluje jednak na nie kiedy tylko
może. Nieco wyżej wspomniałem o skakaniu specjalnie na kolce – to akurat przykład
z mojego doświadczenia. Czy więc bycie AW jest dobre czy złe? Myślę że jeśli
zdobywanie kolejnych „aczików” sprawia nam wszystkim radość, to czemu z tego
rezygnować? Ale może wy macie inne zdanie? Czy osiągnięcia to dobre urozmaicenie
nowych gier, czy niepotrzebna rzecz, która psuje radość z grania? Wypowiedzcie
się w komentarzach.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz