poniedziałek, 2 kwietnia 2012

A czy ty jesteś AW?


Mały fragment mojej kolekcji achievementów z Kongregate.com
Dzisiaj zaczniemy od krótkiego testu. Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się:
- Trzy razy przechodzić jedną misję aby uzyskać odpowiednią liczbę punktów?
- Specjalnie dać się zabić bo daje to dodatkowe osiągnięcie?
- Grać w grę która Ci się nie podoba, żeby dostać achievementa za jej ukończenie?
Jeśli na którekolwiek z nich odpowiedzieliście „TAK” to istnieje szansa, że tak jak ja należycie do grupy określanej mianem „Achievement Whores”.

Idea „acziwek” w grach jest prosta. Aby gracz się nie znudził i był na bieżąco nagradzany za starania, trzeba mu jak najczęściej coś dać . Pokonałeś bossa? Masz achievementa! Wystrzeliłeś 10000 naboi? Kolejny! A może trzy razy zabiłeś się na tych samych kolcach? Dostaniesz odznakę na pocieszenie. Najlepsze jednak jest w nich to, że można się nimi pochwalić. Kiedy widzę na Steamie moja kolekcję 317 achievementów z Team Fortress 2, czuje autentyczną dumę. Niewielu graczy może się pochwalić takim wynikiem. Z tego samego powodu wszystkie moje linki prowadzą do Kongregate.com – bo tam w trakcie grania można zdobywać „Badges”.

Typowy przedstawiciel AW nie gra oczywiście dla samych odznaczeń, achievementów czy jak by je nazwać. Poluje jednak na nie kiedy tylko może. Nieco wyżej wspomniałem o skakaniu specjalnie na kolce – to akurat przykład z mojego doświadczenia. Czy więc bycie AW jest dobre czy złe? Myślę że jeśli zdobywanie kolejnych „aczików” sprawia nam wszystkim radość, to czemu z tego rezygnować? Ale może wy macie inne zdanie? Czy osiągnięcia to dobre urozmaicenie nowych gier, czy niepotrzebna rzecz, która psuje radość z grania? Wypowiedzcie się w komentarzach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz